Pierwszy z nich to tzw. efekt Veblena, który dotyczy niektórych dóbr luksusowych. Jego nazwa pochodzi od nazwiska wybitnego ekonomisty i socjologa Thorsteina Veblena, który w książce Teoria klasy próżniaczej postawił tezę, zgodnie z którą ludzie kupują dobra materialne nie tylko po to, aby z nich korzystać, ale również po to, aby poprzez ich posiadanie czy konsumowanie publicznie demonstrować swój status materialny albo zdobywać prestiż społeczny. W takich przypadkach spadek ceny danego dobra będzie skutkował zmniejszeniem wielkości zapotrzebowania na nie. Analogicznie, droższe dobro może być odbierane jako bardziej ekskluzywne i dające wyższy prestiż.
Czy krzywa popytu może wyglądać właśnie tak?
Drugim przypadkiem są dobra Giffena. Wielkość zapotrzebowania może rosnąć przy wzroście ceny, ponieważ dochody konsumentów tego dobra są bardzo niskie a jego cena - choć wyższa niż wcześniej - wciąż jest niższa od substytutów lub takich bliskich substytutów nie ma. Nazwa tych dóbr pochodzi od nazwiska brytyjskiego ekonomisty Roberta Giffena, choć nie ma dowodów na to, że faktycznie on opisał tę sytuację. Jednak Alfred Marshall w swoich Zasadach ekonomii powołał się na niego przy opisie sytuacji, w której wzrost ceny chleba skutkował wzrostem jego konsumpcji. Ponieważ nie było bliskich zamienników chleba i był on podstawowym produktem żywnościowym, to ludzie o niskich dochodach nie mogli kupować go mniej. Wskutek tego wydatki na chleb stanowiły większą część budżetu konsumentów, a więc brakowało pieniędzy na inne produkty, które teraz trzeba było czymś zastąpić. A że chleb pomimo wzrostów cen wciąż był relatywnie tani, to zastępowano te inne produkty właśnie chlebem. Efekt był taki, że wielkość zapotrzebowania na chleb rosła. Badania przeprowadzone kilka lat temu przez Jensena i Millera wskazały na to, że wśród ubogich Chińczyków ryż i makaron (odpowiednio na południu i na północy Chin) cechują się właśnie taką zależnością.
Jeszcze innego rodzaju przykład, w którym prawo popytu nie zadziałało, można odnaleźć we współczesnych Stanach Zjednoczonych. Od początku prezydentury Obamy rosła sprzedaż broni i amunicji (zapewne ze względu na gromadzenie zapasów przed spodziewanymi ograniczeniami w zakupie takich produktów). Ten stan dodatkowo wzmocniły tragiczne wydarzenia jak strzelaniny w szkole w Newton czy w kinie w Aurorze. Doprowadziło to długotrwałych niedoborów amunicji w sklepach. Gdyby ta sytuacja była jedynie opisem zadania w na zajęciach z podstaw ekonomii, to spodziewanym rozwiązaniem byłby po prostu wzrost cen amunicji. W rzeczywistości to jednak nie nastąpiło. Tylko niektóre sklepy zdecydowały się na podniesienie cen, w większości jednak pomimo pustych półek ceny pozostały na tym samym poziomie. Dlaczego? Jak powiedział jeden ze sprzedawców broni: "chcieliśmy pozostać fair wobec naszych klientów".
Tradycyjna analiza ekonomiczna nie bierze pod uwagę przyczyn wzrostu ceny, natomiast przedstawiciele ekonomii behawioralnej uważają, że jest to ważny czynnik determinujący reakcję na wzrost ceny. Pewne przyczyny (jak np. wzrost podatków lub kosztów prowadzenia działalności gospodarczej) zostaną przez konsumentów zaakceptowane, jednak inne - w tym nagły wzrost popytu - już nie. Klienci po prostu mniej przyjaźnie widzą to, gdy ktoś wzbogaca się na takich zdarzeniach, jak przywołane wyżej tragedie. W przypadku amunicji wielu klientów wraca do tego samego punktu, więc dla właścicieli sklepów podnoszenie ceny, nawet jeśli w krótkim okresie opłacalne, mogłoby okazać się gorszą strategią na przyszłość. Co ciekawe ceny rosły w sklepach internetowych - a więc tam gdzie lojalność nie ma tak dużego znaczenia.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz