W audycji Planet Money z amerykańskiej stacji radiowej NPR zgromadzono wypowiedzi kilku ekonomistów, na temat tego, jakie zmiany w gospodarce należałoby wprowadzić. Wśród naukowców, z którymi rozmawiali dziennikarze znaleźli się reprezentanci bardzo różnych „obozów” ekonomicznych - był wśród nich zarówno konserwatysta, libertarianin, centrysta, zwolennik większej ingerencji państwa w gospodarce, jak również określający siebie samego mianem pragmatyka. Choć ci ekonomiści bardzo różnią się w szczegółach, co do tego, jak należy „urządzić” amerykańską gospodarkę, to mimo wszystko zgodzili się w sześciu kwestiach (specyficznych dla gospodarki amerykańskiej):
1. Zlikwidowanie odliczania od podatku odsetek od kredytów hipotecznych. Zdaniem ekonomistów takie rozwiązanie to nic innego jak subsydiowanie zakupu domów przez osoby zamożne - im większy kredyt tym większe odsetki, a więc i większe ulgi podatkowe. Osoby wynajmujące, uogólniając mniej zamożne od tych, którzy kupują na własność, nie otrzymują takiego wsparcia. Co więcej to rozwiązanie zakłóca działanie rynku, windując w górę ceny nieruchomości.
2. Zlikwidowanie odliczenia od podatku, jakie pracodawcy uzyskują za opłacenie ubezpieczenia zdrowotnego dla swoich pracowników. Taki system - zdaniem ekonomistów - zachęca do kupowania droższych niż optymalne ubezpieczeń, jak też do nadkonsumpcji usług przez ubezpieczonych pracowników, co w rezultacie podnosi koszty usług zdrowotnych dla wszystkich.
3. Zlikwidowanie podatku dochodowego osób prawnych, czyli opodatkowania dochodów przedsiębiorstw. Zdaniem ekonomistów opodatkować należy ewentualne dochody właścicieli firm, a nie dochody samej firmy. Takie rozwiązanie miałoby sprawić, że przedsiębiorstwa będą więcej inwestować, co sprzyjałoby gospodarce.
4. Zlikwidowanie podatku dochodowego i składek na ubezpieczenie społeczne. Podatki, ponieważ zwiększają koszt, zniechęcają nas do kupowania określonego dobra lub wykonywania określonej działalności. Dlaczego więc obejmować podatkiem pracę a więc coś, co jest dobre dla wykonującej ją osoby, jak i dla całego społeczeństwa? Zamiast tego powinno się wprowadzić system podatkowy oparty na podatkach konsumpcyjnych, w dodatku zaprojektowany tak, aby działał on progresywnie, czyli chronił osoby o niskich dochodach.
5. Wprowadzenie podatku węglowego (lub ogólnie opodatkowanie naukowo dowiedzionych efektów zewnętrznych). Oczywiście oznaczałoby to wyższe ceny paliwa, jednak w ogólnym rozrachunku przyniosłoby korzyści, ponieważ zmniejszyłoby emisję szkodliwych zanieczyszczeń oraz zmniejszyłoby negatywny wpływ na zmiany klimatyczne. [Do tego postulatu przychylili się prawie wszyscy ekonomiści].
6. Legalizacja marihuany (lub w ogóle narkotyków). Zdaniem ekonomistów „wojna z narkotykami” jest kosztowna i nieskuteczna, a ponadto podnosi ceny narkotyków, co sprzyja bogaceniu się gangów i przestępców.
Wypowiedzi wprawdzie pochodziły z audycji sprzed kilku lat, ale teraz dziennikarze porównali program złożony z tych postulatów z programami politycznymi kandydatów w trwających w USA wyborach prezydenckich. Wśród dwojga głównych kandydatów trudno było znaleźć aprobatę dla właściwie jakiegokolwiek z tych postulatów (poza drobnymi wyjątkami). Natomiast kandydatem, który zgodził się z prawie wszystkimi był Gary Johnson, którego poparcie oscyluje na poziomie 5-7%. A więc program, z którym zgadza się najbardziej środowisko ekonomistów ma bardzo małe poparcie w społeczeństwie i praktycznie nie ma szans na realizację w praktyce. Dlaczego tak jest?
Można zastanawiać się nad tym, czy sam Gary Johnson jest charyzmatycznym i wiarygodnym politykiem oraz nad tym, jakie znaczenie w wyborach amerykańskich ma zabetonowanie sceny politycznej przez dwie największe partie. Jednak wciąż pozostaniemy z pytaniem, dlaczego politycy nie głoszą postulatów, co do których ekonomiści nie mają wątpliwości, że ich realizacja byłaby dobra dla gospodarki. I to ekonomiści z całego niemal spektrum ideologicznego. Odpowiedź jest prosta - ponieważ te postulaty byłyby bardzo niepopularne w społeczeństwie. Gdyby kandydat demokratów lub republikanów głosił takie postulaty, to niechybnie straciłby poparcie. Gdy w kolejnej audycji przedstawili te propozycje grupie fokusowej, to uczestnicy badania zdecydowanie odrzucali wszystkie postulaty (poza legalizacją marihuany, co do której byli podzieleni). Nie podobała im się sama treść postulatów, ale także ich język, a wręcz krzywili się, gdy słyszeli, że “ekonomiści są zdania, że…”. Jak zauważyli dziennikarze prowadzący audycję - ludzie nie słuchali wyrafinowanych argumentów, tylko niemal od razu albo odrzucali pomysł albo go aprobowali. Czy więc chodzi tylko o to, że przeciętny obywatel ma małą wiedzę ekonomiczną, nie rozumie “słusznych” postulatów głoszonych przez ekonomistów i nie analizuje dokładnie faktów? Być może jest to część prawdy, ponieważ jak pokazują analizy, wyborcy często głosują na partie, które głoszą program sprzeczny z ich własnym interesem. Czyli głosują nie na tych, co powinni, gdyby tylko kierowali się racjonalną argumentacją i korzyścią własną.
Jednak być może część winy leży również po drugiej stronie. Gdy jednak te same idee zostały przedstawione w sposób bardziej atrakcyjny - chwyciły. Gdy zamiast typowego języka ekonomicznego “opakowano” je w zgrabną reklamę polityczną, to ludzie zmieniali zdanie na temat. Wniosek? Być może część problemu tkwi w tym, że ekonomiści nie są zbyt dobrzy w komunikacji ze społeczeństwem. Jeśli “sprzedawaliby” swoje postulaty nieco skuteczniej i zyskiwałyby one większe poparcie w społeczeństwie, to partie polityczne chętniej włączałyby je do swoich programów. Jeżeli powyższe rozważania mają sens, to receptą na lepiej prowadzoną politykę gospodarczą jest lepsza edukacja ekonomiczna oraz lepsza komunikacja ekonomistów ze społeczeństwem.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)